Wrzesień 2016 roku. Hala sportowa przy ulicy Banacha. AZS Uniwersytet Warszawski podejmuje w meczu sparingowym drużynę Gatta Zduńska Wola. Mistrzowie Polski w futsalu są szybsi i lepiej skoordynowani niż zawodnicy znad Wisły. Mimo to w pierwszej połowie udaje im się zdobyć tylko dwa gole. Bramki akademików przez większość tego czasu skutecznie broni śniady zawodnik średniego wzrostu. To Ignacio Casillas – Hiszpan, który dwa miesiące wcześniej przeprowadził się z Caceres w regionie Extremadura do Warszawy.
Spokrewniony z najlepszym
Nazwisko brzmi znajomo. Takie samo ma golkiper reprezentacji Hiszpanii w piłce nożnej oraz były zawodnik Realu Madryt, obecnie grający w barwach portugalskiego FC Porto, Iker Casillas. Zbieżność nazwisk przypadkowa? Nie do końca. – De facto jesteśmy rodziną, ale to bardzo, bardzo dalekie pokrewieństwo – mówi „Rzeczpospolitej" Ignacio Casillas.
Wyjaśnia, że nawet kilka razy w życiu spotkał bramkarza FC Porto. – Raz na czyimś ślubie, ale byłem wtedy mały, nawet z nim nie rozmawiałem. Dużo później spotkałem Ikera Casillasa na jednej z imprez w Madrycie. Pokazałem mu swój dowód i powiedziałem, że tak jak on jestem bramkarzem, tyle że nie w piłce nożnej, a w futsalu. Śmiał się, że to niezły zbieg okoliczności i życzył mi powodzenia. Zrobiliśmy sobie nawet selfie, które mam do dzisiaj – wspomina zawodnik AZS UW.
Dodaje, że Iker Casillas jest dla niego kimś w rodzaju idola. – Śledziłem jego karierę. Gdy znany piłkarz ma takie samo nazwisko jak ty, trudno się nim nie zainteresować. Czułem pewnego rodzaju więź – mówi Ignacio.
Futsalista z Caceres
To jednak nie jeden z najlepszych bramkarzy świata sprawił, że młody Casillas zainteresował się piłką. Swój udział miał w tym przyjaciel jego ojca, z zawodu nauczyciel języka angielskiego, bramkarz w piłce halowej i prezes największego klubu futsalowego w Caceres. – Mówiłem do niego „wujku". Zawsze chciałem być taki jak on – podkreśla zawodnik AZS UW.