Rz: Podobno w Opolu i okolicach nie płaci pan mandatów.
Jerzy Szczakiel: Nigdy nie zapłaciłem, bo jeżdżę zgodnie z przepisami. Nie szaleję, bo mam wyobraźnię.
Nie wątpię. Chodziło mi bardziej o to, że jak ktoś ma w Opolu rondo swojego imienia, to przez policję jest traktowany inaczej. Mało który sportowiec za życia został uhonorowany w podobny sposób. W Wiśle Adam Małysz jest patronem skoczni, Kazimierz Górski przecinał wstęgę na stadionie w Płocku, przy tablicy ze swoim nazwiskiem. Dobre towarzystwo.
To rzeczywiście było bardzo miłe. Na tym rondzie stoi nawet motocykl żużlowy. Wprawdzie nie taki, na jakim startowałem, ale zawsze coś przypomina. Ja zresztą czuję, że miasto, w którym spędziłem całe życie o mnie pamięta. Nie jestem zarozumiały, nie lubię się wywyższać, ale to przyjemne uczucie, kiedy przychodzi się w jakiejś sprawie do ratusza, a kolejni prezydenci Opola wiedzą, kim jestem. Moje Grudzice, niegdyś wieś, teraz są dzielnicą miasta.
Ja też nie zapominam, bo 2 września 1973 roku zrobił mi pan prezent imieninowy. Siedziałem przed telewizorem, cieszyłem się, że Polak wygrywa finał mistrzostw świata na żużlu, ale dziwiłem się, że Jan Ciszewski, komentujący zawody w telewizji, nie cieszy się razem ze mną.