Przed największym wyzwaniem stoją dzisiaj władze samorządowe. Gdy skala nawałnicy, a zwłaszcza liczba ofiar trafiła do mediów, od razu zrobił się z niej problem ogólnopolski. Jednak to lokalne struktury będą musiały się uporać z usuwaniem skutków. Na początku skala pomocy robiła wrażenie, jednak gdy samorządowcy poprosili, aby wolontariusze już nie przyjeżdżali, wszystko wróciło do normy. Okazało się, że wiele osób potraktowało wyjazd w zniszczone rejony jako pretekst do dowartościowania się, zrobienia sobie atrakcyjnych zdjęć. Z pomocą nie miało to nic wspólnego, a wręcz przeszkadzało faktycznie zaangażowanym w usuwanie zniszczeń.
Do tego ruszyła przepychanka z władzami w Warszawie, które najpierw zupełnie nie zauważyły problemu. Dopiero później na skali rozliczeń, kto jest winny, nie poinformował i przegapił sygnały, niektórzy ministrowie próbowali się lansować jako odkupiciele. Z opłakanym skutkiem, czego symbolem będzie zakopany w błocie samochód z resortu obrony, który ratownicy też musieli wyciągać...
Przy takiej skali zniszczeń nie jest trudno uciec w sentymentalizm i w pierwszej kolejności pomagać choćby rodzinom z dziećmi, najlepiej małymi. Zwłaszcza z odległej perspektywy zapomina się, że przecież tam zniszczone zostały nie tylko domy prywatne, ale też firmy. One również potrzebują pomocy i szybkiej odbudowy, aby mogli do nich wrócić pracownicy. I dalej zarabiać. Jeśli tamtejsze przedsiębiorstwa zostaną od pomocy, mogą upaść, a w efekcie lokalni mieszkańcy stracą miejsce zarobkowania i skutki nawałnicy będą się ciągnęły miesiącami, a nawet latami.
Trzeba ogromnej klasy i wyczucia, aby udźwignąć taką operację. Jakoś zdecydowanie bardziej można uwierzyć, że ten ciężar udźwigną samorządowcy. Rząd niech im nie przeszkadza, na razie bowiem raczej w tych kategoriach można rozpatrywać jego działania. A zanim zacznie się wielkie polowanie na potencjalnych czy tylko wyimaginowanych winnych, warto zabrać się za realną pomoc i próbę powrotu do normalności.
Czy jest szansa, że taka sytuacja się nie powtórzy? Oczywiście nawałnice były i będą, ale dzisiaj takie zjawiska można przewidzieć, przynajmniej na kilka godzin wcześniej. Skoro mogą to robić hobbyści, mogą też centra kryzysowe, zamiast kończyć pracę o 15.