Stocznia idzie w masowce

Niewielkie masowce ma budować Szczeciński Park Przemysłowy. To kolejny – obok ratowania MSR Gryfia SA – pomysł na odbudowę przemysłu stoczniowego w Szczecinie.

Publikacja: 22.12.2017 12:03

Jak wynika z podpisanego ostatnio jednego z dwóch listów intencyjnych, Stocznia Szczecińska zwoduje

Jak wynika z podpisanego ostatnio jednego z dwóch listów intencyjnych, Stocznia Szczecińska zwoduje wkrótce cztery masowce od długości 90 m

Foto: AdobeStock

Podpisanie pierwszego listu intencyjnego Szczeciński Park Przemysłowy sp. z o.o. ogłosił na początku grudnia. Drugą stroną jest niemiecka firma Monterola Shipping, która zamówi w Szczecinie cztery masowce. List przewiduje, że umowa zostanie podpisana w ciągu dwóch miesięcy, a pierwszy statek będzie gotowy za rok. W sumie powstaną cztery jednostki – każda o 90 m długości, 13,6 szerokości i nośności 2,8 tys. ton. Załoga ma liczyć osiem osób. Wstępna umowa przewiduje możliwość zamówienia kolejnych czterech statków. Jak podaje SPP, masowce będą używane do żeglugi rzecznej na Renie, a także w żegludze przybrzeżnej na Bałtyku i Morzu Północnym.

– W ciągu dwóch miesięcy SPP – Stocznia Szczecińska przedstawi szczegółowe uzgodnienia dotyczące walorów technicznych i handlowych zamówienia – wyjaśnia Andrzej Strzeboński, prezes SPP. – Po tym terminie i podpisaniu kontraktu rozpocznie się budowa. Od momentu podpisania kontraktu pierwszy statek zostanie oddany po 12 miesiącach, a kolejne – co cztery miesiące.

Kolejny kontrakt

Kilka dni temu SPP podpisał drugi list intencyjny, tym razem ze szczecińskim armatorem Baltramp na budowę dwóch morsko-rzecznych jednostek o nośności 5 tys. ton, długości 89 m i szerokości 15 m. To niewielkie masowce przystosowane do żeglugi w Europie, służące do transportu ładunków masowych: kontenerów i drobnicy. Kontrakt ma być zawarty w połowie przyszłego roku, a list intencyjny przewiduje opcję budowy kolejnych dwóch jednostek.

Baltramp już od 25 lat pływa po Bałtyku, Morzu Północnym i przewozi stal, zboża, minerały czy złom. Dysponuje flotą czterech jednostek zbudowanych jeszcze w latach 80. i 90. Stąd konieczność odnowy tonażu. Wybór padł właśnie na SPP, a projekt koncepcyjny ma wykonać szczecińskie biuro Westcon.

Park na plusie

Stroną tych kontraktów, a więc wykonawcą jednostek, ma być Szczeciński Park Przemysłowy, który powstał w 2014 roku. Spółka należąca wówczas do TF Silesia przejęła 45 ha gruntów wraz z infrastrukturą po dawnej Stoczni Szczecińskiej. Teren był mocno zdegradowany, niemniej stopniowo zaczęły do niego napływać firmy. Rola SPP zaczęła się zmieniać – z zarządcy terenu na aktywnego uczestnika procesu produkcyjnego. SPP powołał Szczecińskie Forum Okrętowe, które dzisiaj liczy 80 firm, a celem stało się przede wszystkim odtworzenie dawnej stoczni pod jej dawną nazwą. W podpisywanych listach intencyjnych używana jest więc już nazwa Stocznia Szczecińska. Jak podaje Marek Różalski – od kwietnia 2016 roku na terenie parku zwodowano już ponad 70 jednostek. Te wymienione w listach intencyjnych mają być już zwodowane przez Stocznię Szczecińską.

– SPP – Stocznia Szczecińska dysponuje całą infrastrukturą do budowy statków. Do produkcji włączy pracowników firm skupionych w Szczecińskim Konsorcjum Okrętowym – wyjaśnia Strzeboński. Sam park na razie nie ma dużych przychodów. Chwali się jednak, że działalność jest rentowna. 2016 rok zamknął zyskiem 3,36 mln zł netto, a dziesięć miesięcy tego roku – 2,2 mln zł netto.

Budowy niejawne

Listy intencyjne to część większego, rządowego projektu Batory, mającego na celu odnowę przemysły stoczniowego. Uwaga rządu wyraźnie skupiona jest na Szczecinie. SPP sp. z o.o. jest też częścią innej umowy – jaką zawarła w marcu 2017 roku MSR Gryfia z Polską Żeglugą Bałtycką SA na budowę promu kolejowo-pasażerskiego. Prom ma mieć długość 202,4 m, szerokość 30,8 m. Przy zanurzeniu 6,3 m ma osiągać prędkość 18 węzłów. Na pokład zabierze 400 pasażerów i 70 osób załogi. Ro-pax ma mieć napęd spalinowo-elektryczny, a głównym paliwem będzie ciekły gaz naturalny (LNG). Jednostka zdążyła już obrosnąć złą sławą, po tym jak w czerwcu br. kierownictwo stoczni i nadzorującego ją Funduszu Mars w otoczeniu polityków PiS uroczyście położyło stępkę. Rzecz w tym, że prom nie miał wtedy żadnej dokumentacji. Od tego czasu minęło pół roku.

– W październiku br. MSR Gryfia przekazała armatorowi projekt kontraktowy promu. Jednocześnie strony podpisały wówczas zlecenie przygotowania projektu technicznego. Obecnie kontynuowane są prace z tym związane. Harmonogram dalszych prac jest już zaplanowany. Kolejnym etapem realizacji projektu będzie wykonanie projektu roboczego, a następnie prace produkcyjne – opisuje Marek Różalski, prezes MSR Gryfia. Zdaniem wielu osób z branży Gryfia i SPP nie są jednak przygotowane do budowy tak dużej i tak skomplikowanej jednostki. Nie udało się jeszcze odtworzyć ani infrastruktury, ani kadr po upadku Stoczni Szczecińskiej. Z kolei Gryfia w ciągu kilku ostatnich lat straciła znaczą część majątku i generuje straty. Nie wiadomo dokładnie, jaka jest jej kondycja finansowa – dane nie są ujawniane.

Zarząd spółki informuje tylko, że pierwsze trzy kwartały 2017 roku zamknął zyskiem. Wiadomo, że stocznia liczy na dokapitalizowanie przez Mars, w grę wchodzi kwota 55 mln zł. Wobec tych zagrożeń budowa promu może potrwać dłużej niż standardowe tego typu budowy na świecie, a koszt może przekroczyć cenę rynkową. Zresztą do dzisiaj ani stocznia, ani armator nie zdecydowali się ujawnić, jaka jest wysokość kontraktu.

Regiony
Katowice stawiają na miejską infrastrukturę rowerową
Regiony
Dolny Śląsk konsekwentnie wspiera Ukrainę
Regiony
Tak Warszawa podniosła się z ruin
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach