W połowie września górnicza spółka - powołana do życia w maju tego roku jako następczyni Kompanii Węglowej - była już 400 mln zł pod kreską. Dla energetycznych inwestorów, którzy za udziały PGG zapłacić mają po 500 mln zł (mają pakiety po 15,7 proc.), oznacza to udział w stracie spółki na poziomie około 63 mln zł (łącznie to ok. 200 mln zł). Ta kwota prawdopodobnie jest już nieco wyższa, a do końca roku może wzrosnąć nawet dwukrotnie.
Planowana strata
– Taki poziom był zakładany w biznesplanie – mówi nam osoba znająca sytuację PGG. Pytana o prognozy na koniec tego roku zapewnia, że ujemny wynik z czterech miesięcy nie zostanie podwojony. – Będzie się zawierał w widełkach między 400 a 800 mln zł – dodaje.
Gdyby jednak sięgnął maksymalnego wskazanego pułapu, to sponsorzy PGG musieliby się liczyć z udziałem w stracie na poziomie ponad 130 mln zł (bo od listopada każdy z nich będzie miał 16,6 proc. w górniczej spółce). Do tej pory tylko Energa przy wynikach półrocza wspominała o możliwych testach na utratę wartości z tytułu inwestycji. Ale we wrześniowym wywiadzie prezes spółki Dariusz Kaśków nie widział przesłanek do dokonania odpisów.
Tymczasem ze źródeł zbliżonych do PGG słychać o możliwym „urealnieniu" biznesplanu choć na razie oficjalne prace nas korektą jeszcze się nie rozpoczęły. Wynik operacyjny w okolicach zera plus na koniec 2017 r. nie jest podobno na razie zagrożony. W korekcie może chodzić m.in. o ceny węgla, które w europejskich portach sukcesywnie rosną, ale na razie nie poprawią jeszcze wyników naszych spółek górniczych ze względu na nadpodaż na naszym rynku.
Połączyć i przekazać
Wśród rozważanych pomysłów jest także przekazanie Sośnicy do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Ten najbardziej deficytowy zakład w ramach porozumienia ze związkami dostał ostatnią szansę. Zostanie w grupie, o ile do końca stycznia 2017 r. (po uzbrojeniu i uruchomieniu dwóch ścian wydobywczych) zacznie przynosić zyski.