Młoda kobieta starannie i powoli wykonuje ruchy pędzlem na gruntowanej dykcie. Widać na nim nieduży budynek, przed nim ławeczki i dwa drzewa. To kopia obrazu "Auvers sur Oise City Hall" Vincenta Van Gogha, choć już wzbogacona. Spod pędzla wyłania się postać mężczyzny, którego nie było na oryginalnym obrazie. To Armand, główny bohater filmu. Gdy postać jest już gotowa artystka uruchamia aparat. Ustawiony na obraz obiektyw wykonuje zdjęcie. To znak, że po trzech dniach pracy klatka jest gotowa.
- Kilka następnych będzie łatwiejszych, bo będą się już tylko różnić pozycją mężczyzny – mówi Monika Marchewka, która w ten sposób namalowała blisko 600 obrazów olejnych. Wszystkie powstały jako klatki do filmu „Loving Vincent". Podobną prace wykonało jeszcze 114 kolejnych malarzy.
- Film został najpierw w całości nakręcony z udziałem aktorów, z wykorzystaniem scenografii. Tak uzyskane klatki, uzupełnione o animację krajobrazów, scenerii z obrazów Vincenta, stały się podstawą do malowania poszczególnych klatek – wyjaśnia Sylwia Piekarska z BreakThru Productions, producenta filmu. - Na jedną sekundę filmu składa się 12 ręcznie malowanych klatek. Na potrzeby wyprodukowania całego filmu powstało ich łącznie 65 tysięcy.
„Loving Vincent" opowiada o życiu i śmierci Van Gogha. Na jego pomysł wpadła Dorota Kobiela, malarka i reżyserka, która początkowo planowała film krótkometrażowy. Spotkała jednak Hugh Welchmana, producenta, który ma na koncie statuetkę Oscara za łódzką produkcję „Piotrusia i Wilka". Niezwykle ambitny pomysł zaczął nabierać realnych kształtów. W 2012 roku ruszyły prace nad scenariuszem i koncepcją filmu, a produkcja w 2014 roku. Kręcono sceny z udziałem aktorów i równolegle poszukiwano malarzy.
- Rekrutacja była prowadzona stopniowo. W lutym tego roku krótka zapowiedź filmu towarzyszyła ogłoszeniu o naborach malarzy, który zamieściliśmy na stronie internetowej filmu – opowiada Piekarska. - Dostaliśmy kilkaset zgłoszeń z całego świata. Ci, którzy przesyłali nam najlepsze portfolia, trafiali na testy do gdańskiego studia. Najlepsi - zostawali na szkolenia i dołączali do ekipy.