Kiedy miałem okazję rozmawiać we Wrocławiu z Peterem Brookiem, nie tylko ze względu na kurtuazję, wspominał Jerzego Grotowskiego. Mówił, że od Grotowskiego nauczył się skromności i pokory inscenizacyjnej, a chociaż na początku zachłysnął się możliwościami inscenizacyjnymi – kiedy rozpoczęła się moda na multimedia, trzymał się od nich z daleka.
Piszę o tym, bo córka wielkiego reżysera Irina już na plakacie „Kopciuszka" sygnalizuje swoje zainteresowanie, jak to się kiedyś mówiło, bogatą wystawą, czyli atrakcyjną scenografią. Nic dziwnego. To dobrze, że córka wybitnego reżysera nie jest zakładniczką sławy ojca i podąża własną drogą. Tak było zresztą od początku, gdy została aktorką teatralną i filmową, a potem reżyserką, mogącą się pochwalić pięcioma Nagrodami Moliera – najważniejszymi wyróżnieniami przyznawanymi ludziom teatru we Francji.