– Program Slow Road to niekonwencjonalny sposób na promocję Mazowsza. W ramach inicjatywy chcielibyśmy zaprezentować miejsca nieznane, ulokowane poza terenami aglomeracji warszawskiej. Tym samym zachęcić do skosztowania regionalnych produktów czy wzbudzić zainteresowanie kultywowanymi na naszych terenach tradycjami. Wierzymy, że takie podejście zachęci do odwiedzenia naszego regionu nie tylko jego mieszkańców, ale także turystów z całej Polski – mówi Tomasz Nagot, dyrektor marketingu Mazda Polska. Bo do programu włączają się także koncerny samochodowe.
Mamy swoje typy
Taki program dla restauratorów, którzy do tej pory specjalizowali się w podawaniu szybkich dań, to wielka okazja dla rozszerzenia działalności, a jeśli będzie taka potrzeba, wręcz ratowania biznesu. Tyle że tutaj tkwi jeden problem. Slow life, czyli życie powolutku, w tym jedzenie bez pośpiechu starannie przygotowanych potraw, ma zupełnie inne wymagania, niż proste nakarmienie spieszących się podróżnych.
Chyba jednak warto jest podjąć to wyzwanie, bo slow food to także zupełnie inny klient, bardziej wymagający, ale i zdający sobie sprawę z tego, że za coś dobrego warto więcej zapłacić. Zalążki takie slow foodu już są. W Zajeździe Myśliwskim w Załuskach (nadal bez problemu można zjechać z drogi, żeby dotrzeć na parking, na którym zawsze stoją samochody gości) przyjeżdża się na flaki z naczyniami na wynos. Z kolei na dziczyznę, po którą właściciel Piotr Leśniewski jeździ na Mazury, przyjeżdżają cudzoziemcy, zwłaszcza Francuzi i Hiszpanie. Do domu biorą też pierogi robione z mięsa z bardzo wolno gotowanego rosołu. A kilkanaście razy w roku można tam kupić domowej roboty wędliny.
W „Malinowym Bzyku" w Dalanówku zjemy golonkę z dzika, gęsie udo albo zestaw dziczyzny z patelni gajowego. Do tego zawsze jest jakieś domowe ciasto, sernik, szarlotka czy też jakiekolwiek z owocami, zależy, co kucharka upiekła. Albo teraz w sezonie na przykład omlet z malinami. Wnętrze Bzyka i ogródek na zewnątrz nie skłaniają do tego, żeby tutaj jeść szybko.
Obroni się także Sunset w Strzegowie, który z latami powiększył się o hotel. Piękny ogród położony na terenie parku krajobrazowego nad Wkrą zachęca raczej do spaceru, nie do pośpiechu. W karcie, między innymi, niezapomniany befsztyk tatarski. Też warto jeść powoli.
Podobnie będzie z Chatą Smaku w mazowieckich Rybitwach, która mieści się w odrestaurowanej 100-letniej chacie wiejskiej. Aż się prosi, żeby zrobić tutaj „slow" z prawdziwego zdarzenia. Niestety, w tej chwili nie można zjeść tam świetnej cielęciny, ale kto wie, może razem ze slow food tutaj wróci. Na razie są tutaj szybkie obiady za 15 złotych, ale i oferta dla wybrednych.