Z tego artykułu się dowiesz:
- Jakie są główne wnioski z analizy zarządzania kryzysowego podczas powodzi w Polsce?
- Jakie problemy ujawnił ten kryzys?
- Jak lokalne społeczności i organizacje społeczne przyczyniają się do zarządzania kryzysowego?
- Jakie wyzwania stoją przed samorządami, szczególnie w mniejszych gminach?
Zarządzanie kryzysowe w Polsce polega na doraźnym dostosowywaniu rozwiązań do realiów sytuacji, a nie na spójnym, przewidywalnym mechanizmie. Konieczna jest systemowa współpraca państwa i społeczeństwa obywatelskiego – twierdzi Fundacja Batorego.
W raporcie Fundacji im. S. Batorego „Kiedy pękają tamy. O państwie, wspólnocie i zarządzaniu kryzysem” eksperci Marcin Kotras, Konrad Kubala i Dawid Sześciło podkreślają, że jesienna powódź sprzed roku była testem gotowości państwa i lokalnych wspólnot na kryzysy. Przeanalizowali reakcję rządu, samorządów, służb ratowniczych, organizacji społecznych i mieszkańców i doszli do wniosku, że system „działał nie tyle zgodnie z planem, ile w trybie improwizacji”.
To oznacza, że słaba jest odporność polskiego państwa i społeczeństwa na sytuacje nadzwyczajne i kryzysowe. Zdaniem ekspertów zdolność mieszkańców zagrożonej wspólnoty do samoorganizacji, współdziałania, uruchamiania prywatnych zasobów materialnych i wykorzystania umiejętności obywateli jest w wielu sytuacjach nawet ważniejsza od sprawności zarządzania kryzysowego, profesjonalizmu służb ratowniczych, władz publicznych, jakości przepisów i procedur.
– W warunkach zawieszenia rutyny sprawczość przesuwała się od struktur centralnych ku lokalnym aktorom: samorządom, organizacjom społecznym i wspólnotom, działającym dzięki zaufaniu, relacjom i improwizacji – tłumaczy w opracowaniu Edwin Bendyk, prezes Fundacji im. S. Batorego.