Nic lepiej niż dyskusja wokół wspólnej prawicowej listy wyborczej do Senatu podczas następnych wyborów nie pokazuje złożoności sytuacji, w jakiej znalazły się dziś dwa największe ugrupowania z prawej strony – Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja.
Co łączyło przed wyborami prezydenckimi PiS i Konfederację, a co dzieli ich dzisiaj?
Od wyborów prezydenckich jesteśmy bowiem świadkami festiwalu wzajemnych uszczypliwości między Jarosławem Kaczyńskim a Sławomirem Mentzenem. Do 1 czerwca prezes PiS wiedział, że potrzebuje głosów Mentzena, by wygrać bitwę o wszystko, jaką były dla jego środowiska politycznego wybory prezydenckie. Przegrana Karola Nawrockiego byłaby ciosem w PiS i dałaby Donaldowi Tuskowi możliwość odkręcenia wszystkich zmian, które PiS wprowadzał za swoich rządów. Bez głosów Mentzena Nawrocki by nie wygrał. To wyborcy Konfederacji uratowali pozycję Kaczyńskiego.
Ale po wyborach prezes PiS zaczął się zachowywać tak, jakby wygrana Nawrockiego i te 10 milionów głosów, jakie dostał, były wygraną osobiście Kaczyńskiego i jego partii. W tej sytuacji Mentzen musiał zareagować i zaczął się od PiS coraz bardziej dystansować. Więc gdy dziś Kaczyński stawia Mentzenowi warunki dotyczące przyszłej potencjalnej współpracy, lider Konfederacji odpowiada, że chętnie będzie współpracować z PiS, ale pod warunkiem, że odejdzie z partii Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki.
Nawet gdy wyciekł do mediów pomysł na budowę wspólnej listy, który mógłby sprawić, że – bez względu na to, kto będzie po następnych wyborach rządzić – PiS z Konfederacją miałyby szansę na większość w Senacie, obaj liderzy nie przestali szczędzić sobie złośliwości. Kaczyński cały czas stara się dezawuować Konfederację, licząc na spadki jej poparcia, bo woli rządzić sam niż musieć dogadywać się z koalicjantem. A jeśli samodzielne rządy nie będą możliwe, to wolałby przynajmniej mieć jak najsłabszego partnera. Lekceważenie Mentzena ma więc być takim myśleniem życzeniowym, które sprawi, że powaga Konfederacji się obniży, a za tym i poparcie zacznie spadać.