MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z URZĘDEM MIASTA GDAŃSK

– To wspólnoty lokalne wzięły na siebie ciężar bezpośredniej opieki nad uchodźcami. Teraz okazuje się, że jest kolejny pomysł zamachu na finanse samorządów poprzez kolejne cięcie podatku PIT, co oznacza, że nie tylko uchodźcom, ale i wszystkim mieszkańcom miasta nie będą oferować właściwej komunikacji publicznej, opieki w żłobkach, szkołach i przedszkolach czy opieki społecznej dla seniorów – przestrzega Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, gość E-Forum Liderów Samorządowych „Rzeczpospolitej”.

Gdańsk – jak szacuje ratusz – przyjął ok. 15 tys. uchodźców. Tyle już osób złożyło wniosek o nadanie PESEL. – Na pewno nie mieliśmy tak trudnej sytuacji jak miasta przygraniczne lub duże: Chełm, Przemyśl, Ustrzyki Dolne czy Hrubieszów albo Warszawa, Wrocław czy Kraków. Gdańsk jest oddalony od granicy i nie zawsze istnieje w świadomości przybyszów z Ukrainy – przyznaje prezydent Dulkiewicz.

Początkowo dwa punkty recepcyjne w mieście obsługiwały po ponad 1000 uchodźców dziennie, teraz cztery razy mniej. Jak wszędzie zatrzymały tu się głównie kobiety z dziećmi, seniorzy. Często osoby z wielką traumą, które już w Polsce dowiadywały się, że ich dom został zbombardowany, a ktoś z bliskich zginął. – Dla takich osób ważna jest pomoc psychologiczna, ale też noclegi, szkoła dla dzieci czy sprawy związane z pracą. I to nie wychodzi nam najgorzej – uważa prezydent Gdańska.

Na mocy porozumienia z wojewodą pomorskim Gdańsk ma podpisane umowy z hotelami czy pensjonatami, które przyjęły uchodźców do 31 marca. – Ale co później? Przecież te osoby muszą gdzieś mieszkać – pyta prezydent Dulkiewicz.

Kolejne wyzwanie to zapewnienie nauczycieli, którzy będą uczyć języka polskiego 2,5 tys. dzieci z Ukrainy, które trafiły do lokalnych placówek.

– Ważnym wątkiem są też sprawy związane z opieką zdrowotną, szczepieniami. Pojawiają się przypadki odry czy polio, nie mówiąc o covidzie wśród uchodźców. W Ukrainie system szczepień jest inny niż w Polsce. Tam tylko 30 proc. społeczeństwa zaszczepiło się na koronawirusa – zauważa nasza rozmówczyni.

Podkreśla, że są potrzebne systemowe rozwiązania w tym zakresie, podobnie jak opieka nad osobami z niepełnosprawnościami, które uciekły przed wojną w Ukrainie.

Samorządy – choć opieka nad uchodźcami nie należy do ich zadań własnych – też ponoszą koszty związane z niesieniem pomocy. W Gdańsku głównie przez organizacje pozarządowe, a także miejską fundację, która utworzyła specjalny fundusz pomocowy. – Chciałam serdecznie podziękować wszystkim osobom, a także firmom, które takiej pomocy stale nam udzielają – mówi prezydent Gdańska.

Podkreśla, że świadomie podjęła decyzję, by nie finansować pomocy ze środków własnych gminy: nie można wpaść w pułapkę naruszenia dyscypliny finansowej samorządów.

Gdańsk w środę otrzymał pierwsze rządowe wsparcie: 2,2 mln zł na pomoc uchodźcom. – Jeszcze nie wiemy, na co te pieniądze możemy przeznaczyć. Czy rzeczywiście pokryją wydatki związane z noclegami? Musimy to zbadać – mówi prezydent.

Ogłoszone w czwartek przez premiera zmiany w Polskim Ładzie dla Gdańska oznaczają kolejne ubytki w dochodach. Tylko za sprawą poprzednich zmian Gdańsk straci w tym roku 270 mln zł. Miasto dostało rekompensatę – 117 mln zł, ale w 2021 r.

– Kłopot w tym, że nie wiemy, jak to będzie wyglądać w kolejnych latach, a każdy zarządzający, czy to budżetem domowym, czy budżetem miasta, chciałby mieć perspektywę dłuższą niż rok – zauważa prezydent.

Podkreśla, że samorządy mogą się zadłużać, ale na inwestycje, a nie na obsługę bieżących płatności. – Dziś dusimy się, jeśli chodzi o wydatki bieżące. I każda zmiana dotycząca dochodów bieżących powoduje, że będzie jeszcze gorzej. Będzie niższa jakość usług dla mieszkańców, ale także uchodźców – uważa prezydent Gdańska.

I apeluje – podobnie jak inni samorządowcy – aby rząd podwyższył miastom i gminom wysokość udziału w PIT albo też dał im udział w podatku VAT, którego wartość rośnie wraz z konsumpcją.

—Janina Blikowska