Burmistrz Mszczonowa: Wybory bezpośrednie to zawsze stres

Pierwsze lata samorządu w Polsce były czasem prawdziwego rozwoju samorządności. To był wybuch poczucia wspólnoty i odpowiedzialności za własne miejsce do życia – wspomina Józef Grzegorz Kurek, burmistrz Mszczonowa od 30 lat.

Publikacja: 24.05.2020 14:56

Burmistrz Mszczonowa: Wybory bezpośrednie to zawsze stres

Foto: regiony.rp.pl

Czy zna pan wszystkich, czyli 11 tys. mieszkańców gminy Mszczonów?

Wszystkich nie znam, bo w naszej gminie powstało dużo miejsc pracy, sporo ludzi przyjeżdża tu z całej Polski. A skąd to pytanie?

Bo wydawać by się mogło, że dobry kontakt z mieszkańcami to najlepszy sposób na wygrywanie wyborów przez 30 lat, co panu się udało.

Żeby wygrywać wybory przez 30 lat, trzeba być po prostu wiarygodnym w tym, co się robi.

Jak pan przekonuje o tym mieszkańców?

Myślę, że przede wszystkim dzięki efektom naszych działań, które widać gołym okiem. Poza tym staram się zawsze zachowywać wobec wszystkich sprawiedliwie i uczciwie, a w urzędzie wdrożyliśmy transparentne, jasne procedury. Mamy system ISO, pracownicy muszą poddawać się ocenie audytu zewnętrznego, m.in. pod kątem jakości i terminowości załatwianych spraw. Mieszkańcy też mogą oceniać pracę urzędu i zgłaszać swoje uwagi. Co istotne, te uwagi to kopalnia pomysłów i inspiracji dla naszych działań.

CZYTAJ TAKŻE: Krzysztof Kosiński: Luzowanie obostrzeń może być terytorialne

Jakie to uwagi?

Często prozaiczne, ale ważne. Jak ktoś pisze, że lampa nie świeci, to przecież nie możemy pozwolić, by nie działała przez kilka tygodni. Jak się pojawi dziura w ulicy, to musi być szybko załatana. Najlepiej załatwiać takie rzeczy od ręki, nie ma co czekać, bo zbyt długa reakcja może u mieszkańców wywołać poczucie, że gmina nie działa sprawnie. Tymczasem dobra ocena efektywności władz lokalnych jest kluczem do sukcesu.

""

mat.pras.

regiony.rp.pl

A co z działaniami o bardziej długofalowym charakterze? Mieszkańcy mają wpływ choćby na kierunek inwestycji?

Raz do roku podsumowujemy nasze działania z mieszkańcami, w podziale na rejony gminy. Radni i ja mówimy o tym, co zostało zrobione, przedstawiamy plany na następny rok i pytamy mieszkańców o ich oczekiwania związane z poprawą stanu gminy. Nie jest to wielka filozofia, bo zwykle nasze potrzeby są podobne jak w innych gminach tej wielkości. Mamy mnóstwo dróg do zrobienia, chodników, ścieżek rowerowych itp. W tym roku skupiliśmy się na infrastrukturze społecznej. Rewitalizujemy park, robimy tężnie, gdzie można popijać wodę termalną, robimy place zabaw, punkty miejskiej rekreacji itp. Rozpoczynamy też projekt budowy Centrum Usług Społecznych dla osób niesamodzielnych, które wymagają opieki osoby trzeciej.

Skąd macie na to pieniądze?

Silnikiem zasilającym nasz budżet są firmy, które zaczęły tu działać przez ostatnich 30 lat. Wpływy z podatków pozwalają nam realizować nasze podstawowe potrzeby, ale oczywiście potrzeb jest zawsze więcej niż pieniędzy w budżecie. Dlatego bardzo aktywnie sięgamy po różnego rodzaju zewnętrze źródła finansowania – dotacje unijne, wsparcie z budżetu państwa, wszelkich funduszy. Ale mamy z tym problem. Bo wszyscy mówią: „Mszczonów jakoś sobie poradzi” i spychają nas na koniec kolejki.

CZYTAJ TAKŻE: Wojciech Szczurek: Wybory prezydenckie latem przyszłego roku

Może padliście ofiarą własnego sukcesu?

Nie w tym rzecz, problem leży w systemie finansowania samorządów. Weźmy choćby „janosikowe”, które moim zdaniem jest zbyt wysokie, zbyt dużo zabiera gminom, które tworzą miejsca pracy. A nasz sukces polega na tym, że jesteśmy małą gminą z dużą determinacją. U nas praktycznie żadne pieniądze się nie zmarnowały dzięki ciągłości władzy przez 30 lat. Mieliśmy to szczęście, że burmistrzem jest jedna osoba, a jeśli chodzi o radę, to choć jej skład oczywiście zmienił się na przestrzeni tych lat, to utrzymał się jej główny trzon. Dzięki temu mamy tzw. pamięć organizacji i możemy konsekwentnie realizować nakreślony plan i cele, jakie chcemy osiągnąć.

Czy pandemia i kryzys gospodarczy wpłyną na budżet miasta i plany inwestycyjne?

Oczywiście tak. Nasze plany inwestycyjne musimy poważnie ograniczyć i skupić się na ochronie miejsc pracy. Trudno na dziś ocenić, jak duży będzie spadek budżetu, a nadziei na wsparcie ze strony rządu nie widać.

CZYTAJ TAKŻE: Jerzy Stępień: Politycy traktują samorząd jak przedłużenie swojej władzy

Wróćmy do maja 1990 r., czyli pierwszych wolnych wyborów do samorządu gminnego. Był pan wówczas naczelnikiem miasta i gminy w Mszczonowie, a nowa „wolna” rada wybrała pana na burmistrza. Nie był pan obciążony piętnem władzy komunistycznej?

Naczelnikiem Mszczonowa byłem od 1988 r., a wcześniej od 1982 r. naczelnikiem w gminie Żabia Wola. I jakoś nigdy nie miałem łatki komunisty, bo od zawsze robiłem wszystko dla gminy. Nowa rada doceniła to, widziała, że się sprawdzam w tej roli, i wybrała mnie na burmistrza.

Później już mieszkańcy potwierdzali ten wybór w wyborach bezpośrednich. Stresował się pan przy kolejnych wyborach czy też nie miał pan z kim przegrać?

Wybory bezpośrednie to zawsze stres. Zwłaszcza jak się nie ma kontrkandydata, a tak też czasami bywało, bo wówczas musi być odpowiednia frekwencja.

Z moich doświadczeń wynika, że zawsze jest jakaś 15-20-proc. grupa osób niezadowolonych, mających pretensje o wszystko i do wszystkich. To może wpływać na wynik wyborów.

Jakie są pana refleksje po 30 latach samorządu w Polsce?

Pierwsze osiem lat określiłbym jako prawdziwy rozwój samorządności. Wówczas co nie było prawem zakazane, to było dozwolone. Ludzie mieli przeróżne pomysły, włączali w to mieszkańców, różne projekty realizowane były wspólnie z mieszkańcami, z prawdziwej inicjatywy społecznej. To był wybuch poczucia wspólnoty i odpowiedzialności za własne miejsce do życia. Potem z każdą kadencją na samorząd nakładany był coraz większy kaganiec, ograniczono możliwości finansowe, za to pojawiało się więcej zadań do wykonanie w ściśle określonym reżimie. Ostatnia kadencja rządu to już kuriozum, wiele samorządów zostało postawionych pod ścianą, będzie mieć problemy nawet z dopięciem budżetu, nie mówiąc o działaniach prorozwojowych. A ich problemy nie są wynikiem niegospodarności, rozrzutności, bo tak naprawdę jak się ma mało pieniędzy, to dzieli się włos na czworo.

Po 30 latach samorządu w Polsce musimy mówić o poważnej reformie systemowej, bo tak się dalej nie da żyć i funkcjonować. Jeśli nie będzie rozwoju gmin, samorządność umrze.

Czy zna pan wszystkich, czyli 11 tys. mieszkańców gminy Mszczonów?

Wszystkich nie znam, bo w naszej gminie powstało dużo miejsc pracy, sporo ludzi przyjeżdża tu z całej Polski. A skąd to pytanie?

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy