Wielkiej polityki nie uprawiam

Lex Deweloper ułatwi rozwój budownictwa mieszkaniowego. Ale czy przy tej okazji nie „zdemoluje” przestrzeni publicznej? Niestety, będziemy musieli się o tym przekonać w praktyce – mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

Publikacja: 08.10.2018 02:25

Jeśli jest spór kompetencyjny  czy spór finansowy – jak w oświacie – to mamy prawo domagać się,  by

Jeśli jest spór kompetencyjny czy spór finansowy – jak w oświacie – to mamy prawo domagać się, by państwo właściwie szacowało subwencję i dotacje na zadania zlecone

Foto: materiały prasowe

ZR: Co jest największym wyzwaniem stojącym dziś przed Lublinem?

Krzysztof Żuk: To w gruncie rzeczy utrzymanie wysokiego tempa rozwoju, który teraz mamy przy wykorzystaniu funduszy europejskich. Jednak szybko uruchamiane środki UE są już na wyczerpaniu, bo kończy się powoli obecny okres programowania. Dlatego musimy dbać o to, by wykorzystywać też efekty naszej strategii dla miasta.

Tylko na czym ta strategia polegała?

Jej podstawą było tworzenie sprzężenia zwrotnego między samorządem a biznesem oraz rozwijaniem przestrzeni dla startupów i innowacyjnej przedsiębiorczości w Lublinie. Ta strategia budowała również otwartość w odniesieniu do mieszkańców i ich aktywność, chcieliśmy także podkreślać międzynarodowy charakter miasta, wzmacniać jego kreatywność. Osiągnęliśmy sporo w tych aspektach w obszarze nowoczesnej gospodarki, wspierając rozwój branż priorytetowych, pozyskaliśmy niemal 100 inwestorów, którzy stworzyli ok. 9 tys. miejsc pracy, kolejne kilkanaście tysięcy powstało dzięki rozwojowi nowoczesnych usług dla biznesu (IT, BPO, SSC). W wymiarze międzynarodowym mamy 40 miast partnerów w całej Europie, z którymi aktywnie współpracujemy. Z tego wynika szereg praktycznych działań i efektów, w tym budowa wysokich standardów polityki społecznej.

W tej kampanii widać jednak pewnego rodzaju dychotomię, zderzenie między inwestycjami w infrastrukturę i inwestycjami społecznymi.

My przyjęliśmy strategię, w której działa to równolegle: od początku realizowaliśmy inwestycje w kapitał ludzki, staraliśmy się być aktywni w każdej sferze społecznej, od kultury do polityki senioralnej, głównie dzięki współpracy z NGO-sami. To stanowiło uzupełnienie do tej twardej infrastruktury, którą tworzymy. Jednym z sukcesów jest to, że wydaliśmy 3,5 mld złotych na inwestycje w obydwu okresach programowania oraz 0,5 mld zł za pośrednictwem naszych spółek. Drugim, że udało się zaktywizować mieszkańców i organizacje pozarządowe, uniwersytety, wszystkich, dla których jest ważny rozwój miasta. Ta aktywność jest związana zarówno z grantami, finansowaniem przez nas różnego rodzaju działań czy projektami, które wymagają tylko aktywności i nie angażują środków miasta. Dotyczy to także polityki społecznej i oświaty, które pozyskały duże środki z funduszy europejskich na swoje projekty. Wszystko to jako efekty mnożnikowe przekłada się na dalszy rozwój miasta. Dzięki temu równoległemu rozwojowi w obydwu tych sferach Lublin się wyróżnia na mapie Polski.

Na czym to wyróżnianie się Lublina polega? Jakim miastem ma być? Przedstawił pan dokument „Lublin 2030″.

Zacznę od tego, co jest najistotniejsze, przedstawiłem m.in. program „Miasto dla wszystkich mieszkańców”. Zakłada on dalsze wsparcie rodzin, budowę żłobków, przedszkoli i szkół – chociaż do tej pory już zrealizowaliśmy w tym zakresie dużo. Innym obszarem jest budowa Centrum Dziennego Pobytu i Profilaktyki dla seniorów, nowych klubów seniora i instytucji, które pozwolą na aktywność w każdej dzielnicy. Ale tu jest też zwolnienie seniorów powyżej 65. roku życia z opłat za podróżowanie komunikacją miejską. Już to zrobiliśmy wobec dzieci uczących się w szkołach podstawowych i gimnazjach. Budujemy też kolejne centra wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami. Poza tym przerzucamy też „front inwestycyjny” do dzielnic, bo tam mamy ogromne potrzeby zgłaszane przez mieszkańców. Budujemy też miasto w obszarze metropolitalnym i międzynarodowym. Tworzymy infrastrukturę, która służy całemu regionowi, taką jak dworzec metropolitalny, infrastrukturę sportową czy inwestycje w ochronę środowiska, w tym ochronę powietrza. Stawiamy też na współpracę międzynarodową, nie tylko zresztą gospodarczą. Warto podkreślić, że Lublin ma najwięcej po Warszawie studentów zagranicznych w Polsce. Przyciągamy ludzi ze wschodu, ale i z zachodu Europy.

Ale na pewno wiążą się z tym wyzwania.

To dwie sprawy. Dziś mamy 6,5 tys. studentów zagranicznych, ponad 4 tys. to osoby z Ukrainy i innych państw Partnerstwa Wschodniego, pozostali pochodzą m.in. z Tajlandii, Tajwanu, USA, Kanady, Norwegii czy Arabii Saudyjskiej i wielu innych krajów. Druga kwestia – to jest oczywiste, że mamy tu bardzo wielu pracowników z Ukrainy. To dla Polski charakterystyczne, że niekorzystne zmiany demograficzne nadrabiamy przez import siły roboczej. I tej kwalifikowanej – mamy wielu pracowników z branży IT, jak i pracowników branży budowlanej. Lublin jest miastem bezpiecznym i przyjaznym. Potwierdzają to statystyki policyjne – jesteśmy jednym z bezpieczniejszych miast w Polsce. Zarówno studenci, jak i pracownicy z zagranicy znakomicie się wkomponowują w tkankę miasta. Celebrują swoją odrębność kulturową, ale aktywnie uczestniczą w przestrzeni miasta, w wydarzeniach kulturalnych. Na lubelskim Starym Mieście częściej słyszy się niekiedy w pierwszej kolejności angielski, a później dopiero polski.

Pana hasło wyborcze to „Zobacz efekty”. Jakie to efekty mają zobaczyć mieszkańcy?

Lublin wykonał ogromny skok w kierunku rozwoju. Przeznaczyliśmy już na inwestycje infrastrukturalne ponad 3,5 mld złotych, z czego 1,6 mld zł pochodzi z funduszy europejskich, reszta to kredyty z EBI oraz Banku Rozwoju Rady Europy. Ten wielki wysiłek inwestycyjny jest związany z infrastrukturą dla biznesu, budową dróg, ale też z infrastrukturą społeczną. Kolejny obszar inwestycji to przebudowa całej komunikacji miejskiej. Stworzyliśmy nowoczesny transport miejski. W poprzedniej perspektywie przeznaczyliśmy na ten cel 500 mln złotych, teraz przeznaczymy kolejne 500 mln złotych na nowy tabor, sieć trolejbusową, na stacje ładowania pojazdów czy na parkingi Park and Ride. Tworzymy nowoczesny transport miejski – zeroemisyjny – trolejbusy i autobusy elektryczne. Na zakończenie tego okresu programowania będziemy mieli w blisko 70 proc. w pełni ekologiczny transport zbiorowy. Dlatego chcemy stworzyć jedną z pierwszych w Polsce stref czystego transportu. Trzeci obszar to budowanie przyjaznego miasta – to zarówno duże inwestycje, takie jak stadion czy basen olimpijski z aquaparkiem, instytucje kultury, takie jak Teatr Stary czy Centrum Kultury, czy też budowa bibliotek, których mamy najgęstszą sieć w Polsce. Dbamy też o zieleń – parki, skwery, place zabaw, czyli te miejsca, które służą naszym mieszkańcom.

Jest jednak spór o Zalew Zemborzycki. Jest pan przeciwny, by przeszedł w ręce Wód Polskich. O co w tym chodzi?

Ten spór wybuchł dopiero teraz. Prezes przedsiębiorstwa Wody Polskie przyjechał do Lublina, pospacerował po wałach zalewu i uznał, że stan techniczny jest fatalny. Nie próbując nawet rozmawiać z nami i nie przyjmując do wiadomości, że właśnie wyremontowaliśmy zaporę czołową, a teraz remontujemy za 11 mln złotych boczną zaporę wraz z przepompowniami. Zalew Zemborzycki na mocy stanowiska ministra środowiska z 2013 został uznany za zbiornik przeciwpowodziowo-rekreacyjny, który nie ma charakteru przepływowego. To oznacza, że podlega prezydentowi, który występuje tu jako starosta, i to na prezydenta została nałożona odpowiedzialność za stan zbiornika. Przez swoje wypowiedzi prezes Wód Polskich niepotrzebnie wkomponował się w narrację polityczną, bo trwa kampania i trudno będzie debatować merytorycznie.

On też mówi, że stan zalewu pozostawia wiele do życzenia. I że to się panu nie udało w trakcie kadencji.

Dopiero od 2013 roku, zgodnie ze stanowiskiem ministra środowiska, zalew został przypisany do zadań i odpowiedzialności prezydenta miasta. Zaraz po tym przygotowaliśmy razem z dozorem technicznym program remontu zapory i wszystkich urządzeń zapewniających bezpieczeństwo mieszkańców. Teraz go realizujemy. Jedna inwestycja została już zrealizowana, na drugą przetarg został rozstrzygnięty w tym roku na kwotę 11 mln zł. Dopiero w momencie gdy uznano, że za zalew odpowiada prezydent jako starosta, mogliśmy rozpocząć działania związane z finansowaniem inwestycji. A modernizacja terenu wokół zalewu dokonywana jest etapami. To, co nam nie wyszło, to brak centrum sportów żeglarskich, które miała wybudować prywatna fundacja, przy udziale lubelskiego środowiska żeglarskiego. Realizacją tego projektu zajmuje się już nasza spółka MOSiR. Organizacja, która miała ten projekt zrealizować, pozyskała środki europejskie, ale nie zapewniła wkładu własnego. Rada Miasta i radni wszystkich klubów politycznych nie zgodzili się zasilić prywatnej fundacji środkami miasta. Dlatego teraz to miasto za pośrednictwem swojej spółki będzie budować marinę. Problemem jest tylko ten spór kompetencyjny, a w zasadzie wypowiedź prezesa Wód Polskich.

Myśli pan, że w tym sporze jest wielka polityka?

Ja takiej polityki nie uprawiam. W ocenie naszych prawników ustawa Prawo wodne wprost nie przenosi kompetencji dotyczących Zalewu Zemborzyckiego na Wody Polskie. Pamiętajmy, że nie rozmawiamy o sytuacji, w której przerzucamy się piłką na boisku. Rozmawiamy o dużym zbiorniku wodnym, który trzeba zabezpieczyć i modernizować. W naszej koncepcji uzgodnionej ze środowiskiem naukowym i eksperckim mamy również budowę polderu, podzbiornika, powyżej Zalewu Zemborzyckiego, który umożliwiłby w sposób naturalny redukcję związków biogennych, w szczególności związków fosforu, który odpowiada za gromadzenie sinic. Szacowany koszt tej inwestycji to około 100 mln zł. Koszt oczyszczenia namułu, który latami wpłynął z Bystrzycą szacujemy na 40–50 mln zł. Stąd potrzebne są do sfinansowania fundusze europejskie. Wody Polskie zapowiadają spuszczenie wody z zalewu, co w praktyce oznaczałoby katastrofę ekologiczną i wyłączenie zbiornika na 4–5 lat. Nie wspomnę już o walorach zapachowych wielkiego odkrytego torfowiska i problemu ze składowaniem 4–5 mln m sześc. torfu, który ma być usunięty. Nie widzimy zasadności takich działań, wystarczą bowiem wspomniane wyżej usunięcie namułu i budowa polderu. Odrębnym problemem jest to, że spuszczenie wody z zalewu może mieć negatywny wpływ na zaopatrzenie w wodę Lublina. Spowoduje bowiem obniżenie poziomu wód gruntowych. Wskazują na to badania naukowców. Nie dopuścimy do tego.

Co się jeszcze nie udało? Mówił pan o marinie na zalewie. A co z mieszkalnictwem?

W granicach naszych możliwości finansowych budowaliśmy mieszkania komunalne. Wydano na ten cel około 80 mln zł. Finansowaliśmy budowę mieszkań wprost z budżetu miasta oraz poprzez naszą spółkę TBS, przejmując następnie te mieszkania do zasobu mieszkań komunalnych. Łącznie wybudowaliśmy blisko 650 mieszkań. Zrealizowaliśmy plan minimum, ale – by budować więcej – potrzebne są źródła finansowania oraz dostęp do nieruchomości. W tym ostatnim przypadku problemem był nieuregulowany stan prawny i roszczenia o zwrot w stosunku do wielu miejskich działek. Wprowadzone regulacje prawne powodują, że musimy ponownie przechodzić przez postępowania regulujące stan prawny nieruchomości. W listopadzie powinniśmy uzyskać dostęp do kilkudziesięciu hektarów gruntów pod budownictwo komunalne poprzez budowę drogi w oparciu o decyzję ZRiD.

Czyli „Mieszkanie+” Lublinowi pomoże.

„Mieszkanie+” to program rządowy, nie będę się więc o tym wypowiadać. Jako miasto staramy się regulować stany prawne nieruchomości i rozpoczynać kolejne budowy mieszkań komunalnych. W nowym obszarze, o którym mówiłem, mogą powstać zarówno mieszkania komunalne, jak i mieszkania w ramach programu „Mieszkanie+”.

A co pan sądzi o ustawie o mieszkalnictwie nazywanej czasami Lex Deweloper?

Ustawa ta wzbudziła gorącą dyskusję w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. W jej wyniku została zmodyfikowana i ostateczną wersję strona samorządowa zaopiniowała pozytywnie. Niewątpliwie ułatwi rozwój budownictwa mieszkaniowego. Taki jest jej cel. Czy przy tej okazji nie „zdemoluje” przestrzeni publicznej? Niestety, będziemy musieli się o tym przekonać w praktyce. Boimy się, by zabudowa nie rozlewała się w obszarach wrażliwych, np. w Śródmieściu. Nie oceniam tej ustawy źle, bo ona przyspieszy budownictwo mieszkaniowe. Ale nie potrafimy dziś ocenić, jak ta ustawa wpłynie na ład przestrzenny.

Jest pan ważną postacią w PO, ale nie startuje z komitetu PO.

Startuję z komitetu wyborczego Krzysztof Żuk, ponieważ dyskutując od wielu miesięcy z partnerami, którzy dziś go tworzą, postanowiliśmy zjednoczyć kandydatów z wielu różnych środowisk, z prawicy i lewic, czy działaczy miejskich, z których wielu nie startowałoby z list partyjnych. Mamy na liście kilku przewodniczących rad dzielnic, którzy nie są zaangażowani partyjnie, ale są bardzo cenni ze względu na swoje doświadczenie. Na co dzień mieszkańcy ich znają z wielu obszarów aktywności. Postawiłem na współpracę ponad politycznymi podziałami oraz na wiarygodność kandydatów i silne merytorycznie listy. Przez osiem lat dwóch kadencji pokazałem, że moim celem jest rozwój miasta i że potrafię wokół tego celu zgromadzić wiele środowisk. Nie wolno marnować tego potencjału i zaangażowania ludzi w rozwój miasta. Dlatego mamy wspólny program w ramach komitetu wyborczego.

Co na to władze PO?

Zarząd Krajowy PO podjął uchwałę, że Koalicja Obywatelska dotyczy tylko sejmików. W Lublinie, tak jak i w Łodzi, są komitety wyborców, które łączą różne środowiska wokół programu rozwoju miasta.

Pomysł na Koalicję Obywatelską jest dobry? Schetyna dokonuje zwrotu ku sprawom społecznym.

Mieszkańcy oczekują wyższego standardu usług publicznych i nowych skutecznych polityków. To, że Grzegorz Schetyna postawił taki cel, jest odpowiedzią na oczekiwania społeczne. Polityka społeczna będzie dominująca dla wszystkich miast. Z drugiej strony mówimy wyraźnie, że ta skuteczność w rozwoju naszych miast uwarunkowana jest zachowaniem samodzielności finansowej samorządów. Stąd w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu chcemy debatować z rządem o utrzymaniu obecnego procesu decentralizacji i samodzielności finansowej samorządów.

Tymczasem Jarosław Kaczyński pyta, po co samorządy, które warczą na rząd.

Trudno komentować słowa prezesa PiS. Ja jestem członkiem zarządu Związku Miast Polskich oraz Unii Metropolii Polskich i już wypowiedziałem się, że takie słowa nie powinny być wypowiedziane. Nie ma warczących samorządów, jest natomiast realizacja przez samorządy powinności państwa wobec obywateli i wspólna odpowiedzialność za zaspokajanie potrzeb mieszkańców. Jeśli jest spór kompetencyjny czy spór finansowy – jak w oświacie – to mamy prawo domagać się, by państwo właściwie szacowało subwencje i dotacje na zadania zlecone. Raport NIK wskazuje, że samorządy nie powinny realizować takich zadań, jeśli nie ma zapewnionych przez rząd źródeł finansowania. A i tak niedoszacowane zadania realizują, bo takie są potrzeby mieszkańców. Chcemy współpracować z rządem i robimy to, na przykład program „500+” wdrożony został przy aktywnym udziale samorządów. Zrobiliśmy to razem z minister Rafalską, bo to dobry program dla mieszkańców. Pomogliśmy to zrobić, chociaż ponieśliśmy dodatkowe koszty. Jeśli ktoś mówi o „warczeniu”, to chyba nie zna rzeczywistości i realiów samorządu.

Czyli główny problem dotyczy teraz edukacji?

To jest główny problem we wszystkich miastach. Najtrudniejsza sytuacja nie jest w dużych miastach, bo te sobie poradzą, tylko w miastach średniej wielkości i małych. Bo mniejsze ośrodki nie mają z czego dopłacać do niedoszacowanej subwencji. W Lublinie do subwencji oświatowej dokładamy już blisko 150 mln złotych, 30 mln zł więcej niż w roku ubiegłym. To pokazuje skalę problemu. Bezpośrednio i pośrednio przenoszone są na nas koszty reformy. Realizujemy zadania, bo inaczej odbije się to na jakości kształcenia. Minister o tym nie mówi, ale musimy na przykład wydać 200 mln złotych na dostosowanie szkół do reformy.

Spodziewa się pan nadal zwycięstwa w I turze? Dystans między panem a Sylwestrem Tułajewem w ostatnich sondażach się zmniejsza.

Mój konkurent dochodzi do poparcia, które ma PiS w Lublinie. Wcześniej było ono nieco zaniżone. To jest oczywiste, że w kampanii PiS przenosił poparcie elektoratu na swojego kandydata. Nie chcę oceniać sondaży, jedynym ważnym sondażem będą wybory, w których zdecydują mieszkańcy. I to skłania mnie do jeszcze większej aktywności.

Kiedyś pan powiedział, że nie zna Sylwestra Tułajewa, chociaż jest wieloletnim radnym. Cofnąłby pan te słowa?

Powiedziałem, że go nie znam w znaczeniu jego poglądów i programu. Kilka lat temu, z klubu PiS wystąpiło 10 radnych i mnie poparło, bo nie chcieli głosować pod dyktando Warszawy. Nadal więc mogę powiedzieć, że nie wiem, jakie on sam ma poglądy i program dla Lublina.

Codziennie widzę jednak, że przedstawia nowe postulaty.

Ale to są tylko propozycje, które nie mają charakteru całościowego programu. My już przedstawiliśmy kompleksowy „Kontrakt dla Lublina”. W tym kontekście nie wiem, czy w ogóle mój kontrkandydat ma spójną wizję rozwoju miasta na najbliższe lata.

ZR: Co jest największym wyzwaniem stojącym dziś przed Lublinem?

Krzysztof Żuk: To w gruncie rzeczy utrzymanie wysokiego tempa rozwoju, który teraz mamy przy wykorzystaniu funduszy europejskich. Jednak szybko uruchamiane środki UE są już na wyczerpaniu, bo kończy się powoli obecny okres programowania. Dlatego musimy dbać o to, by wykorzystywać też efekty naszej strategii dla miasta.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej