Radość z wypływania na Wisłę

Młodzież może nie pcha się do nas drzwiami i oknami, ale chce uprawiać wioślarstwo. Sukcesy na igrzyskach nam pomogły – mówi Iwona Wójcik-Pietruszka, trenerka w sekcji wioślarskiej AZS AWF Kraków.

Publikacja: 14.05.2017 21:00

Trenerka Iwona Wójcik- -Pietruszka  (z prawej)  ze swoją zawodniczką Marią Springwald  (z lewej) brą

Trenerka Iwona Wójcik- -Pietruszka (z prawej) ze swoją zawodniczką Marią Springwald (z lewej) brązową medalistką ostatnich igrzysk olimpijskich.

Foto: materiały prasowe

Rz: Sport w Krakowie kojarzony jest z Cracovią, Wisłą, z Agnieszką Radwańską, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że tak prężnie działa tu sekcja wioślarska, z której wywodzi się brązowa medalistka ostatnich igrzysk Maria Springwald.

Iwona Wójcik-Pietruszka: Zawsze gdy przychodzą igrzyska, padają pytania od dziennikarzy, skąd taka zawodniczka się wzięła. Po Rio musiałam co chwila opowiadać historię Marii, bo akurat zdobyła medal. Było mi czasami z tego powodu niezręcznie, mówiłam, że przecież nie tylko piłkę mamy w Krakowie, że nie wydarzył się żaden cud. Ta zawodniczka zdobywała wcześniej medale młodzieżowych mistrzostw świata i Europy, nie wypłynęła nagle z Wisły. A wioślarstwo należy do przewidywalnych dyscyplin. Jeśli ktoś na dużej imprezie międzynarodowej zajmuje miejsce na podium, to potem na ogół taki wynik powtarza także na najważniejszej sportowej imprezie na świecie, jaką są igrzyska.

Kraków ma wioślarskie tradycje, AZS AWF Kraków wcale nie działa w historycznej próżni.

Zawodnikiem AZS był najwybitniejszy wioślarz przedwojennej Polski Roger Verey. W 1936 roku w Berlinie z Jerzym Ustupskim zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich. Rok wcześniej zdobył dwa złote medale na mistrzostwach Europy, został wybrany na najlepszego sportowca Polski w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Wioślarskie tradycje w Krakowie są więc bardzo głęboko zakorzenione. Po wojnie nasza sekcja nadal aktywnie działała. Zdzisław Bromek startował na igrzyskach w Meksyku (1968), był wybitnym skiffistą, do niedawna pracował jako trener w naszym klubie, był także kierownikiem sekcji, obecnie jest już na emeryturze. Najgorzej było w pierwszych latach transformacji, nie było ludzi do pracy, zawodników i przede wszystkim sprzętu wioślarskiego, ale udało się to wszystko postawić na nogi.

Czuje pani żal, że wasza dyscyplina jest w drugim szeregu?

Byłoby zdecydowanie milej, gdyby wróciły gale sportu u prezydenta Krakowa, a nie by odbywały się tylko z okazji zdobycia medalu olimpijskiego, i żeby wszyscy sportowcy się na nich spotykali. Były takie gale u pana marszałka województwa, ale w tym roku też był z tym kłopot. Mam odczucie, że sport w naszym mieście został odsunięty trochę na bok. Gdyby było inaczej, zawodnicy czuliby się bardziej docenieni. Ale ja cieszę się z tego, że mamy z kim pracować. Młodzież chce uprawiać  wioślarstwo. Sukcesy na igrzyskach nam pomogły. Udało się przeprowadzić nabór do klasy sportowej o profilu wioślarskim. Odczuwamy wzrost zainteresowania dyscypliną.

Młodzieży i rodziców nie zniechęcają warunki do treningu w Krakowie?

Zależy, jak na to spojrzeć. Do treningów na wodzie mamy znakomite warunki. Należy do nas przystań przy ulicy Kościuszki 38 i stąd wypływamy na Wisłę, która w tej okolicy jest uregulowana, nie ma żadnych kamieni, płycizn, innych przeszkód dla naszych łodzi. Woda nie zamarza jak na jeziorach, gdzie trenują zawodnicy innych polskich klubów. Zawody otwarcia sezonu odbywają się już na początku kwietnia, więc na wodzie zaczynamy trenować na przełomie lutego i marca. Pod tym względem nie możemy narzekać. Gorzej jest z bazą na lądzie. Zaplecze istnieje od lat, nie pamiętam, kiedy przeprowadzony został remont. Nasze pomieszczenia wyglądają siermiężnie. Można włączyć film „Rocky” i obejrzeć treningi jego bohatera w starej siłowni, żeby uzmysłowić sobie, jaką my mamy siłownię. Ale hartujemy się w ten sposób.

Skąd wzięło się u pani zamiłowanie do tak trudnej i mało popularnej dyscypliny?

Wywodzę się z pływania. Już kiedy byłam pływaczką, chciałam zostać trenerką. Zrobiłam nawet niezbędne uprawnienia. Ale poświęciłam się wioślarstwu, zaczęłam nawet odnosić sukcesy w Polsce, choć naprawdę w skali mikro. Wtedy pojawiła się szansa pracy w klubie wioślarskim. Zaczęłam od naboru. Pojawiło się kilka chętnych dzieciaków, w tej grupie znalazła się m.in. Maria Springwald. Była jedną z pierwszych moich zawodniczek.

Czy zapowiadała się na przyszłą medalistkę olimpijską?

Potencjalnego wioślarza i wioślarkę weryfikuje się najczęściej na podstawie wzrostu. To podstawowe kryterium. Maria nie była wysoka, ale od początku odnosiła sukcesy w Polsce. Na pierwszych mistrzostwach kraju w kategorii młodzików zdobyła złoty medal w czwórce ze sterniczką, potem praktycznie z każdych zawodów przywoziła medale, najczęściej złote. Jako juniorka wypadła nieźle w prestiżowych międzynarodowych regatach, nie dostała powołania na mistrzostwa świata juniorów, ale wkrótce trener kadry seniorek Marcin Witkowski zaprosił ją na zgrupowanie. Dobrze wypadła i odtąd zaczęła się jej kariera w reprezentacji.

Nikt, nawet słusznego wzrostu, nie ma na czole napisane, że będzie wybitnym wioślarzem. Przychodzą do nas zawodnicy z superwarunkami i wydawałoby się, że kariera stoi przed nimi otworem, ale brakuje chęci, determinacji i pracowitości. Ci, co wyglądają lepiej, wcale nie kończą jako medaliści olimpijscy, ci z gorszymi warunkami  bardziej się przykładają, zwykle są mądrzejsi i dzięki temu osiągają sukces.

Czy Maria Springwald nadal trenuje w AZS AWF Kraków?

Tak, choć głównie przebywa na zgrupowaniach kadry Polski. Jest objęta centralnym szkoleniem. Reprezentuje nadal nasz klub. Ma też sponsora.

W Krakowie wychowały się też siostry Anna i Maria Wierzbowskie, również olimpijki. W Rio de Janeiro startowały jednak jako zawodniczki Lotto Bydgostii.

Każdy wybiera swoją ścieżkę. Nie było z tego powodu radości, zawsze szkoda, gdy ktoś taki odchodzi. Wybrały inny klub, bo w Bydgoszczy mają doskonałe warunki. To najlepszy klub w Polsce, z silnym zapleczem finansowym, organizacyjnym i szkoleniowym.

Z czego wynika ta ogromna przewaga Lotto Bydgostii nad innymi klubami w Polsce, także nad AZS AWF Kraków?

Wioślarze Bydgostii dominują we wszystkich kategoriach wiekowych. Kadrę Polski stanowią w większości zawodnicy Lotto. Jest sponsor, bardzo im pomaga miasto. Mają prężnie działającego prezesa Zygfryda Żurawskiego, który to wszystko ustawił. Organizacyjnie wyprzedzają wszystkich o kilka długości łodzi. Tam trener jest od szkolenia. U nas musi być także kierowcą, księgowym, musi się postarać o pieniądze na szkolenie. Ma 100 innych obowiązków.

Pani w pracy czysto szkoleniowej skupiła się na zajęciach z dziewczętami. Dlaczego?

Dziewczyny są bardziej solidne, pracowite, zdyscyplinowane. Z uwagą podchodzą do treningu, jak zaczynają zadanie, to wykonują je od początku do końca tak jak należy. Nie ma odpuszczania, kiedy nie idzie, wymyślania jakiejś filozofii. Jeżeli coś nie wychodzi, umiem sobie z tym poradzić.

W Polsce pracuje dużo trenerek wioślarstwa?

Parę by się znalazło, nie jestem wyjątkiem. Wielkie sukcesy odnosi Danuta Kotwińska z WTW Warszawa. Jej podopieczna Joanna Leszczyńska w Rio de Janeiro płynęła w jednej osadzie z Marią Springwald.

Czy praca w AZS AWF Kraków jest dla pani wciąż atrakcyjnym wyzwaniem? Może gdyby przyszła oferta z kadry narodowej…

Na naszej przystani panuje znakomita atmosfera i przyjemny klimat pracy. Młodzi przychodzą, przystępują z ochotą do treningu, nikt ich do tego nie zmusza, wprost przeciwnie – jeden zawodnik napędza drugiego, starsi młodszych, medaliści – tych bez sukcesów. Jedni wracają z zagranicznych regat z pucharami, kolejni wyjeżdżają na zgrupowanie, by zdobywać medale na mistrzostwach. Wszystko to ma sens, każdy etap szkolenia ma cel. Dobrze pracuje mi się w tym klubie, nie mam planów, by gdzieś się przenosić.

Rz: Sport w Krakowie kojarzony jest z Cracovią, Wisłą, z Agnieszką Radwańską, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że tak prężnie działa tu sekcja wioślarska, z której wywodzi się brązowa medalistka ostatnich igrzysk Maria Springwald.

Iwona Wójcik-Pietruszka: Zawsze gdy przychodzą igrzyska, padają pytania od dziennikarzy, skąd taka zawodniczka się wzięła. Po Rio musiałam co chwila opowiadać historię Marii, bo akurat zdobyła medal. Było mi czasami z tego powodu niezręcznie, mówiłam, że przecież nie tylko piłkę mamy w Krakowie, że nie wydarzył się żaden cud. Ta zawodniczka zdobywała wcześniej medale młodzieżowych mistrzostw świata i Europy, nie wypłynęła nagle z Wisły. A wioślarstwo należy do przewidywalnych dyscyplin. Jeśli ktoś na dużej imprezie międzynarodowej zajmuje miejsce na podium, to potem na ogół taki wynik powtarza także na najważniejszej sportowej imprezie na świecie, jaką są igrzyska.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej