Jakie decyzje już pan podejmuje i jaki jest pana plan na lata?
Zanim odpowiem, chciałbym wspomnieć o entuzjazmie i radości, jakie wybuchły na rzeszowskich ulicach. Z przyjemnością dziś chodzę po mieście, jestem dumny z tego, że mieszkańcy odnieśli tak ogromny sukces promocyjny dla Rzeszowa. To cudowne uczucie. Pierwszą decyzją, jaką podjąłem, jest wyprowadzenie części aut z centrum miasta, z takich miejsc, które można oddać na deptaki, na dodatkowe kawiarniane stoliki i na miejsca, w których można będzie przestrzeń do organizacji małych wydarzeń kulturalnych. Chcę, aby przestrzeń w śródmieściu była przychylniejsza spotkaniom, spędzaniu czasu i integrowaniu się. Ale w dalszej kolejności będą już decyzje poważniejsze, w tym powołanie architekta miejskiego.
Czy ma pan pomysł, jak wykorzystać entuzjazm ludzi z kampanii wyborczej, by rządzić Rzeszowem, komunikując się lepiej z mieszkańcami, włączając ich do procesu decyzyjnego?
Oczywiście. Jestem jednym ze współautorów projektu adaptacji idei UrbanLabów w polskich miastach, i w Rzeszowie taki pilotażowy projekt już realizujemy. Spotykamy się, by łączyć środowiska naukowe, biznesowe, aktywistów miejskich i administracji. Ćwiczymy budowanie wzajemnego dialogu. Teraz trzeba wypracowane w UrbanLabie pomysły wdrażać. Spotkałem się już ze środowiskiem rzeszowskich architektów i wypracowujemy wspólne koncepcje dalszych działań.
Zapowiedziałem również kadrze urzędniczej, że wszelkie działania ważne dla miasta będziemy poddawali konsultacjom społecznym, od zwykłych konsultacji aż po panele obywatelskie, i taki panel obywatelski klimatyczny zapowiedziałem na jesień. Będziemy się uczyć tych metod także w administracji.
Jest pan samorządowcem z wieloletnim doświadczeniem w Radzie Miasta. Czy teraz, gdy wszedł pan do ratusza, dostrzegł pan w sferze polityki miejskiej coś, o czym pan nie wiedział, albo jest poważniejszym problemem, niż widział pan to z wcześniejszej perspektywy?
W zasadzie nie. Doskonale większość tych spraw znałem. Jedyną ważną kwestią jest to, że po 18 latach współpracy z prezydentem Ferencem, dla większości kadry urzędniczej, teraz nadszedł moment refleksji. Zakomunikowałam już, że będę wymagał większej kreatywności ze strony administracji. Trzeba będzie uwolnić tę kreatywność i brać odpowiedzialność na siebie. To jest na pewno proces niełatwy, ale widzę konieczność, by dać kadrze poczucie sprawczości i wiary w to, że można zgłaszać pomysły i że będą one realizowane, a co więcej, że można odpowiedzialność za ich realizację i ich wdrożenie wziąć na siebie, a prezydent będzie tylko temu sprzyjał.
Jak pan ocenia budżet Rzeszowa, w jakim stanie są miejskie finanse?
Niestety, na ostatnich zmianach w polityce centralnej Rzeszów stracił około 100 milionów złotych dochodów, ale finanse miasta są w całkiem niezłym stanie, choć mogłyby być w stanie znakomitym, gdyby nie to, że działania centralne nam to trochę skomplikowały. Musimy dokonać pewnych oszczędności i przesunięcia akcentów.